Jak można ostatnio zaobserwować w mediach, kampania przed wyborami prezydenckimi nabiera tempa. Wobec tego warto przyjrzeć się najważniejszym kandydatom i ich osiągnięciom.
Obecny prezydent Lech Kaczyński jest przez zwolenników bardzo chwalony przede wszystkim za politykę zagraniczną. Jednak, jeśli przeanalizować rezultaty podejmowanych przez niego działań, sytuacja nie wygląda tak różowo. Kaczyński stawiał na bliskie stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, ale nic tak naprawdę od tego kraju nie uzyskaliśmy. Nie zniesiono wiz dla Polaków wyjeżdżających do USA, nie otrzymaliśmy żadnych konkretnych dotacji na modernizację armii (takie państwa jak Turcja, Egipt czy Izrael otrzymują od USA po kilka miliardów dolarów rocznie), nie będzie w naszym kraju tarczy antyrakietowej. Niezbyt dobre stosunki mamy także z Niemcami i Francją, pomimo pozytywnie do Polski nastawionych kanclerz Merkel i prezydenta Nicolasa Sarkozy. Nasz prezydent nie pomagał też mniejszości polskiej na Litwie, której sytuacja jest coraz gorsza. Niedobry dla Polski jest również Traktat Lizboński, którym pan prezydent tak bardzo się szczyci. Jedyny sukces polityki zagranicznej Kaczyńskiego to stosunki z Gruzją, ale to trochę za mało.
W polityce wewnętrznej jest trochę lepiej, prezydent zgłaszał pewne inicjatywy ustawodawcze, ale niestety to również trochę za mało. W dodatku część z nielicznych dobrych inicjatyw rządu prezydent zawetował, jak np. korzystną reformę emerytur pomostowych (na szczęście tamto weto zostało odrzucone przez sejm). Występując w spotach Prawa i Sprawiedliwości, Lech Kaczyński dawał do zrozumienia, że jest prezydentem tylko tej właśnie partii. A przecież starał się, aby tak nie było.
Z kolei Donald Tusk, który lideruje w większości sondaży, jako premier polskiego rządu nie zrobił praktycznie nic. Poza wymienionymi wyżej emeryturami pomostowymi i odebraniem byłym esbekom przywilejów emerytalnych, trudno wskazać jakiś dobry krok ze strony rządu. Premier Tusk otacza się raczej nieudolnymi ministrami, dodatkowo przydzielając ich nie do tych resortów co potrzeba. Np. Cezary Grabarczyk nie został ministrem sprawiedliwości tylko infrastruktury, psycholog Bogdan Klich został ministrem obrony narodowej, zaś specjalista od obrony narodowej Bogdan Zdrojewski - ministrem kultury i dziedzictwa narodowego. W polityce zagranicznej również rząd zanotował same porażki. Koalicja przeciwko budowie Gazociągu Północnego rozpadła się, zaś Rosja, o której względy tak bardzo zabiega Tusk, nie zamierza robić żadnych kroków korzystnych dla naszego kraju. Jedynym sukcesem Tuska oraz jego partii jest pijar, dzięki któremu utrzymuje stale bardzo wysokie poparcie, oszukując miliony Polaków.
Pozostali kandydaci, którzy liczą się w wyborach tzn. Jerzy Szmajdziński i Andrzej Olechowski również kompletnie nie nadają się do funkcji głowy państwa. Szmajdziński był fatalnym ministrem obrony narodowej w rządzie Leszka Millera, w następnych latach z kolei zajmował się wyłącznie polityką partyjną, co nie ma wiele wspólnego z prezydenturą. Natomiast Olechowski przez kilka lat w ogóle nie uczestniczył w życiu politycznym. Trudno o nim napisać cokolwiek konkretnego, dlatego, że nie pełnił w zasadzie żadnych istotnych funkcji, poza piastowaniem urzędu ministra spraw wewnętrznych za prezydentury Lecha Wałęsy. Ministrem był słabym, potem zaś nie działał w polityce w ogóle. Jego zaplecze polityczne w postaci SD jest niezbyt wiarygodne, dlatego nie należy się po jego ewentualnej prezydenturze spodziewać niczego dobrego. Tym bardziej, gdy słucha się jego wystąpień w mediach.
Jak zatem widać, żaden z głównych kandydatów na prezydenta Polski nie jest człowiekiem, na którego można z czystym sumieniem stawiać. Niestety nie należy się po tegorocznych wyborach prezydenckich spodziewać poprawy sytuacji w naszym kraju. Chyba, że pojawi się nowy, lepszy kandydat.
czwartek, 14 stycznia 2010
wtorek, 12 stycznia 2010
Ofensywa wizerunkowa braci Kaczyńskich
W ostatnim czasie zaobserwować można nową taktykę wizerunkową Prawa i Sprawiedliwości, a także prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.
PiS zmienił szefa klubu parlamentarnego. Źle wypadającego w mediach Przemysława Gosiewskiego zastąpiła Grażyna Gęsicka. Fakt wyboru na tak ważne stanowisko kobiety świadczy o próbie ocieplenia wizerunku partii, która do tej pory nie przykładała raczej wagi do tego, jak prezentują się w mediach jej najważniejsi politycy. Gęsicka jest, zdaniem prezesa PiS-u dobrze przygotowana pod względem merytorycznym do pełnienia funkcji szefa klubu. Nie da się jednak ukryć, że Gosiewski również merytorycznie nadawał się w opinii Kaczyńskiego do tej funkcji, w przeciwnym razie nie pełniłby jej tak długo. W nominacji Gęsickiej doszukiwać się zatem należy raczej innych niż merytoryczne powodów. Raczej chodzi właśnie o ocieplenie wizerunku i przekonanie Polaków, że partia jest pozytywnie nastawiona do kwestii uczestnictwa kobiet w życiu publicznym.
Z kolei Lech Kaczyński powołał Radę Rozwoju Gospodarczego, składającą się ze specjalistów od spraw gospodarczych. By pokazać, że będzie to ciało apolityczne, do Rady zaprosił zarówno kojarzoną z prawicą Zytę Gilowską, jak i byłego ministra finansów w rządzie Marka Belki Mirosława Gronickiego. W obliczu katastrofy gospodarczej, przed którą stoi Polska, powołanie Rady jest z całą pewnością posunięciem bardzo dobrym. Być może przygotuje projekty ustaw lub działań, które przyniosą Polsce korzyść. Oprócz tego traktować to posunięcie również należy jako chwyt pijarowski. Przed wyborami prezydenckimi Kaczyński będzie mógł się poszczycić wobec wyborców bardzo konkretną sprawą.
Obydwa posunięcia można traktować jako element swojego rodzaju ofensywy wizerunkowej braci Kaczyńskich. Pytanie tylko czy na taką ofensywę nie jest za wcześnie. W trakcie kampanii wyborczej nikt raczej nie będzie o podobnych faktach, mających miejsce w styczniu, pamiętał.
PiS zmienił szefa klubu parlamentarnego. Źle wypadającego w mediach Przemysława Gosiewskiego zastąpiła Grażyna Gęsicka. Fakt wyboru na tak ważne stanowisko kobiety świadczy o próbie ocieplenia wizerunku partii, która do tej pory nie przykładała raczej wagi do tego, jak prezentują się w mediach jej najważniejsi politycy. Gęsicka jest, zdaniem prezesa PiS-u dobrze przygotowana pod względem merytorycznym do pełnienia funkcji szefa klubu. Nie da się jednak ukryć, że Gosiewski również merytorycznie nadawał się w opinii Kaczyńskiego do tej funkcji, w przeciwnym razie nie pełniłby jej tak długo. W nominacji Gęsickiej doszukiwać się zatem należy raczej innych niż merytoryczne powodów. Raczej chodzi właśnie o ocieplenie wizerunku i przekonanie Polaków, że partia jest pozytywnie nastawiona do kwestii uczestnictwa kobiet w życiu publicznym.
Z kolei Lech Kaczyński powołał Radę Rozwoju Gospodarczego, składającą się ze specjalistów od spraw gospodarczych. By pokazać, że będzie to ciało apolityczne, do Rady zaprosił zarówno kojarzoną z prawicą Zytę Gilowską, jak i byłego ministra finansów w rządzie Marka Belki Mirosława Gronickiego. W obliczu katastrofy gospodarczej, przed którą stoi Polska, powołanie Rady jest z całą pewnością posunięciem bardzo dobrym. Być może przygotuje projekty ustaw lub działań, które przyniosą Polsce korzyść. Oprócz tego traktować to posunięcie również należy jako chwyt pijarowski. Przed wyborami prezydenckimi Kaczyński będzie mógł się poszczycić wobec wyborców bardzo konkretną sprawą.
Obydwa posunięcia można traktować jako element swojego rodzaju ofensywy wizerunkowej braci Kaczyńskich. Pytanie tylko czy na taką ofensywę nie jest za wcześnie. W trakcie kampanii wyborczej nikt raczej nie będzie o podobnych faktach, mających miejsce w styczniu, pamiętał.
Subskrybuj:
Posty (Atom)